W sklepach popularnej sieci handlowej od dłuższego czasu można było kupić właśnie truskawki. Te, sprowadzane z zagranicy, były zazwyczaj pakowane w folię. Z kolei nasze rodzime truskawki od lokalnych dostawców były prezentowane na półkach w koszyczkach i sprzedawane w takiej formie. Problem polegał na tym, że Polacy często odrzucali te truskawki, które ich zdaniem "nie wyglądały dobrze". W rezultacie w wielu sklepach klienci zamiast po prostu wziąć koszyk i kontynuować zakupy przeszukiwali zawartość koszyczków. To powodowało, że wiele owoców lądowało na ziemi i nie nadawało się już do sprzedaży.
Jak zauważa pracownica jednego ze sklepów Biedronka, celem wystawiania owoców w koszyczkach nie było to, aby klienci wybierali je jak ziemniaki, ale raczej, żeby brali całe przygotowane paczki. W koszyczku znajdował się dokładnie jeden kilogram truskawek, a sam koszyczek wraz z zawartością był oferowany do sprzedaży.
Zauważając takie zachowanie klientów, sieć sklepów wydała apel skierowany do swoich klientów: "Chcielibyśmy poinformować, że truskawki lokalnych rolników są sprzedawane w koszyczkach. Prosimy o nieprzesypywanie produktów". Oczywiście, jest to jedynie apel, a decyzja, czy dalej będą wybierać spośród koszyczków czy też kupować cały kilogram, należy do samych klientów.
Okazuje się jednak, że takie zachowanie może być karane. Przesypywanie truskawek, ich gniecenie i wyrzucanie z koszyczków stanowi nic innego jak uszkadzanie mienia. Zgodnie z artykułem 124 Kodeksu wykroczeń: "Kto umyślnie niszczy, uszkadza lub czyni cudzą rzecz niezdatną do użytku, jeśli powoduje szkodę nieprzekraczającą 500 złotych, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny".