Była to chwila, która przesądziła o wszystkim. Marcin F., prowadząc peugeota, postanowił wyprzedzić lawetę. Nie sprawdził dokładnie, czy ma wystarczającą widoczność, czy droga przed nim jest wolna. Zaryzykował i przegrał – czołowo zderzył się z motocyklem, który nadjeżdżał prawidłowo. Uderzenie było potężne. Motocyklista, 53-letni Piotr Sz., nie miał żadnych szans. Zginął na miejscu.
Z każdym kolejnym ustaleniem śledczych sprawa wyglądała coraz gorzej. Marcin F. nie miał prawa jazdy – stracił je kilka lat wcześniej za przekroczenie dozwolonej liczby punktów karnych. To jednak go nie powstrzymało. Wsiadł za kierownicę, nie przejmując się konsekwencjami.
Ale to jeszcze nie koniec. Mężczyzna miał już na swoim koncie wyrok za prowadzenie pod wpływem substancji psychotropowych. W 2013 roku został skazany za jazdę po narkotykach. A mimo to znowu wsiadł za kółko, znowu pod wpływem – i tym razem doprowadził do tragedii.
Śledztwo trwało kilka miesięcy, ale teraz jest już pewne – Marcin F. odpowie za swoje czyny przed sądem. Prokuratura w Gorzowie skierowała przeciwko niemu akt oskarżenia. Śledczy zarzucają mu spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym pod wpływem środków odurzających oraz prowadzenie pojazdu mimo cofniętych uprawnień. To jednak nie wszystko – mężczyzna będzie sądzony w warunkach recydywy, co oznacza, że może otrzymać surowszy wyrok.
Co go czeka? Minimalna kara to 5 lat więzienia, ale sąd może orzec nawet 20 lat pozbawienia wolności.
Marcin F. nie uniknie odpowiedzialności. Od momentu wypadku przebywa w areszcie tymczasowym i czeka na proces. Jego los jest już praktycznie przesądzony – kluczowe pytanie brzmi nie "czy", ale "na jak długo" trafi za kratki.
Sprawa wstrząsnęła całą okolicą. Mieszkańcy nie mają wątpliwości – to nie powinno się wydarzyć. Ale wydarzyło się, bo ktoś postanowił zignorować prawo. Ktoś, kto nigdy nie powinien już prowadzić samochodu.