Dziś w jednej szkole dzieci chowają telefony do szafek, w innej – scrollują TikToka na przerwie. Ta nierówność wywołuje frustrację – zarówno wśród uczniów, jak i nauczycieli oraz rodziców. Dlatego ministerstwo bierze sprawy w swoje ręce.
Jak zapowiedziała wiceszefowa resortu Katarzyna Lubnauer, trwają ostatnie prace nad ustawą, która ma ujednolicić zasady w całym kraju. Celem jest prosty, klarowny system: żadnych telefonów podczas lekcji – wszędzie i dla wszystkich. Projekt już trafił do wykazu prac rządu. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zmiany wejdą w życie od września 2025 roku.
Nowe przepisy nie będą bezduszne. Dzieci, które ze względów zdrowotnych muszą mieć przy sobie telefon – np. w związku z cukrzycą czy innymi schorzeniami – nie zostaną z nowego systemu wykluczone.
Wyjątki mają być jasno opisane w przepisach wykonawczych i nie będą wymagały nadmiaru papierologii. Resort edukacji zapewnia: zdrowie i bezpieczeństwo uczniów będą na pierwszym miejscu.
Zakaz nie będzie dotyczył samego posiadania telefonu – uczniowie nadal będą mogli przynosić je do szkoły. Problem pojawi się, gdy zaczną z nich korzystać w trakcie lekcji.
Jak to będzie egzekwowane? Tutaj zaczynają się schody. Czy nauczyciel może zabrać telefon? A szkoła – przechowywać go do końca dnia? A jeśli zginie – kto za to odpowiada? Na razie każda placówka będzie musiała ustalić własne procedury. Możliwe scenariusze: oddawanie telefonów do sekretariatu, odbiór tylko przez rodzica, albo nawet specjalne szafki depozytowe.
Dla wielu rodzin to będzie prawdziwa rewolucja komunikacyjna. Do tej pory mama mogła zadzwonić na przerwie, zapytać, czy dziecko wzięło strój na WF albo przypomnieć o wizycie u dentysty. Po nowelizacji – tylko kontakt przez wychowawcę lub sekretariat.
To może oznaczać powrót do dawnych czasów, zanim smartfony zawładnęły szkolnym światem. Czy będą tu wyjątki? Na razie – nie wiadomo. Projekt ustawy wciąż jest w fazie przygotowań, a szczegóły mogą się zmieniać.
MEN nie kryje intencji: chodzi o ograniczenie wpływu telefonów na zdrowie psychiczne, koncentrację i relacje społeczne uczniów. Przeciwnicy ostrzegają jednak: zakazy mogą pogłębić konflikty, a nie rozwiązać problemu.
Nowe prawo ma obowiązywać tylko w czasie lekcji – w przerwach, na wycieczkach czy w sytuacjach wyjątkowych telefon wciąż będzie mógł być używany, chyba że szkoła postanowi inaczej.
Nowe przepisy mają szansę uporządkować bałagan, ale kluczowe będzie ich realne wdrożenie. Czy nauczyciele będą mieli narzędzia, by egzekwować zakaz? Czy szkoły dostaną wsparcie? Jak zareagują uczniowie – i rodzice?
Jedno jest pewne: od września 2025 roku smartfony w szkołach nie będą już sprawą umowną. A rodziny w całym kraju będą musiały nauczyć się nowej rzeczywistości.