Chociaż do zdarzenia doszło późnym wieczorem po godz. 22 we wtorek 14 grudnia w Dobiegniewie, to służby o całym zdarzeniu zostały powiadomione dopiero w środę 15 grudnia o godz. 9.40. Na numer alarmowy zadzwoniła osoba, która widziała wystające koła samochodu z wody w rzece Mierzęcka Struga.
Na miejsce skierowane zostały zadysponowane dwa zastępy z łodzią z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej PSP w Strzelcach Krajeńskich oraz jeden zastęp z OSP Dobiegniew. Kiedy strażacy dotarli na miejsce, zauważyli że w rzece znajduje się samochód osobowy marki volkswagen, który leży na dachu i ponad taflę wody wystają tylko koła. Strażacy ubrani w kombinezony do działań ratownictwa wodnego dostali się w pobliże zatopionego pojazdu celem natychmiastowego wydobycia ewentualnych poszkodowanych. Po przeszukaniu wraku okazało się że wewnątrz nikogo nie ma.
- W czasie działań do ratowników zgłosił się mężczyzna, który poinformował o tym, że to on prowadził auto które wpadło do rzeki. Kierowca pojazdu zaprzeczył jakoby ktokolwiek miał ucierpieć w tym zdarzeniu, nikt oprócz niego pojazdem w chwili zdarzenia nie podróżował. Jak relacjonował, auto prowadzone przez niego poprzedniego dnia późnym wieczorem wypadło z drogi, przebiło bariery przy moście i na chwilę zawisło na skraju mostu, po czym spadło do rzeki. Kierujący zdołał wydostać się z zatopionego wraku o własnych siłach, co należy do rzadkości w takich przypadkach – opowiada Paweł Kaczmarczyk, oficer prasowy Komendy Powiatowej PSP w Strzelcach Krajeńskich.
Strażacy wyciągnęli rozbitego volkswagena z rzeki. Na miejsce zostali wezwani również policjanci. - Funkcjonariusze sprawdzili trzeźwość mężczyzny. Okazało się, że kierujący volkswagenem był trzeźwy. Mężczyzna został pouczony – komentuje Tomasz Bartos, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Strzelcach Krajeńskich.