Do tej pory przepisy pozwalały dyrektorom szkół na odwoływanie zajęć jedynie przy niskich temperaturach – gdy w klasach było mniej niż 18°C, a na zewnątrz spadało do -15°C. Upały? Nie były brane pod uwagę!
Teraz ma się to zmienić. Ministerstwo chce wprowadzić jasne reguły, które pozwolą na skracanie lekcji, zmiany w planie zajęć, a nawet przejście na naukę zdalną w dni, gdy temperatura osiągnie niebezpieczne wartości.
Zmiany nie są przypadkowe. Lekarze ostrzegają, że organizm dziecka dużo gorzej znosi wysokie temperatury niż ciało dorosłego. Konsekwencje upałów mogą być poważne:
Ministerstwo zapowiada więc także wprowadzenie lekcji o bezpiecznym zachowaniu podczas upałów, by uczniowie wiedzieli, jak unikać niebezpiecznych sytuacji.
Jednym z elementów planu ma być także dofinansowanie dla szkół na instalację systemów klimatyzacyjnych i wentylacyjnych. Dziś większość placówek nie ma żadnej ochrony przed upałami, a klasy zamieniają się w prawdziwe piekarniki.
Dziś dyrektorzy muszą sami podejmować decyzje w sprawie upałów – bez żadnych wytycznych. Nowe przepisy mają dać im jasne zasady działania, które pozwolą im reagować na ekstremalne warunki pogodowe.
Resort edukacji chce, by zmiany weszły w życie przed sezonem letnim, by uczniowie i nauczyciele mogli pracować w bezpieczniejszych warunkach.
Czy to oznacza, że w przyszłości wakacje mogą zacząć się wcześniej, jeśli lato będzie wyjątkowo gorące? Tego jeszcze nie wiadomo, ale jedno jest pewne – szkoły muszą być gotowe na coraz częstsze fale upałów.