Sąd Okręgowy w Gorzowie Wielkopolskim zakończył proces dwóch młodych mężczyzn z Brójec w powiecie międzyrzeckim, oskarżonych o serię wyjątkowo brutalnych przestępstw. Maciej S. i Wiktor S. usłyszeli wyroki za zabójstwa trzech seniorek i usiłowanie zamordowania czwartej. Motywem były pieniądze. Dla jednej z ofiar zginęła za... 100 złotych.
20-letni Maciej S. został skazany na karę dożywotniego pozbawienia wolności. 18-letni Wiktor S. – na 25 lat więzienia. Wyrok zapadł przed Sądem Okręgowym w Gorzowie w piątek, 11 kwietnia 2025 roku. Przewodniczącą składu była sędzia Arleta Wawrzynkiewicz.
Decyzja sądu zakończyła trwający od października 2024 roku proces, który był jednym z najbardziej wstrząsających w historii regionu. Prokurator Bogusław Lendzion od początku domagał się surowych kar – 25 lat więzienia dla Macieja S. i 18 lat dla Wiktora S. Sąd uznał jednak, że rzeczywisty ciężar winy zasługuje na jeszcze ostrzejszy finał.
Sprawa dotyczyła czterech seniorek. 75-letnia Maria K., 82-letnia Anna G. i 75-letnia Emilia Ł. zginęły z rąk chłopaków, których znały. 88-letnia Zofia W. przeżyła atak, choć – jak wykazało śledztwo – cudem.
Maciej S. i Wiktor S. mieli działać wspólnie. Najpierw odwiedzali starsze kobiety, udając pomocnych sąsiadów lub znajomych. Później dusili, okradali i zostawiali martwe w ich domach. Wszystko dla kilkuset złotych. Jedna z kobiet – Emilia Ł. – miała w mieszkaniu 10 tysięcy złotych. Tylko dlatego zginęła.
Najmłodszy z oskarżonych, Wiktor S., miał 17 lat w momencie pierwszego zabójstwa. W styczniu 2024 roku sam przyszedł do prokuratury i... przyznał się nie tylko do jednego czynu, ale też ujawnił dwa kolejne, o których śledczy wcześniej nie mieli pojęcia. W tym jedno, które zostało oficjalnie uznane za śmierć naturalną.
Chodzi o sprawę Marii K. – jej śmierć na początku nie budziła wątpliwości. Dopiero po szokującym zeznaniu Wiktora S. prokurator Lendzion zlecił ekshumację ciała. Sekcja wykazała jednoznacznie: to było zabójstwo. Kobieta została uduszona.
To właśnie ten moment śledczy nazwali „przełomem”. Gdyby nie przyznanie się Wiktora S., o tej zbrodni nikt nigdy by się nie dowiedział.
W czasie procesu Wiktor S. od początku współpracował z prokuraturą. Przyznał się, nie zmieniał wersji, szczegółowo opisał wszystko, co się wydarzyło – także to, że to Maciej S. był pomysłodawcą i wykonawcą większości czynów.
Maciej S. twierdził natomiast, że jest niewinny. Raz mówił, że działał sam. Innym razem – że za wszystkim stał ktoś inny. Zmieniał wersje, wskazywał osoby trzecie, których śledztwo nie potwierdziło. Wspomniał nawet o mężczyźnie o pseudonimie „Siwy”, który miał być rzeczywistym sprawcą jednej z zbrodni. Ale śledczy nie dali temu wiary.
Na koniec procesu obaj oskarżeni zabrali głos. Wiktor S. przeprosił rodziny ofiar. Powiedział, że jego wcześniejsze wyjaśnienia są prawdziwe i nie ma nic więcej do dodania. Maciej S. ograniczył się do słów: „wnoszę jak obrońca”.
Sąd nie miał wątpliwości. W uzasadnieniu sędzia Wawrzynkiewicz podkreśliła, że zbrodnie były wyjątkowo okrutne i zaplanowane. Ofiary nie miały żadnych szans.