Sprawa nigdy nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie matka skazanego mężczyzny. To ona opowiadała swoim znajomym, że ma do oddania szczeniaczki. Po kilku dniach okazało się, że jednak pieski nie żyją, bo zabił je jej własny syn. Matka opowiadała, że próbowała powstrzymać syna, ale niczego nie wskórała. Pieski z ukręconymi łebkami trafiły do pieca.
Znajomi, którzy usłyszeli wstrząsającą historię, zgłosili się do miejscowej wolontariuszki stowarzyszenia OTOZ Animals, które zajmuje się przypadkami znęcania się nad zwierzętami. Joanna Zubowicz natychmiast podjęła interwencję. Tego samego dnia suczka, która urodziła zabite szczeniaki, trafiła pod opiekę pani Joanny. Ta w bardzo wymowny sposób opisywała na portalu społecznościowym to, co przeżyła.
„To, czego dzisiaj doświadczyłam, co usłyszałam i zobaczyłam, tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że świat się kończy, ludzie stracili rozum, maltretujemy, głodzimy, zabijamy z uśmiechem na twarzy, nie szanujemy braci mniejszych, brak empatii i brak serca prowadzi nas na kres, kres świata....”
Tego samego dnia policjanci zapukali do drzwi 35-latka. Po przeszukaniu mieszkania, w piecu znaleziono jednego szczeniaczka - był przysypany popiołem. Jak opisuje wolontariuszka, mężczyzna z uśmiechem na twarzy opowiadał policjantom o tym, co zrobił.
Sąd Rejonowy w Nowej Soli skazał 35-latka na 2 lata i 8 miesięcy pozbawienia wolności. Jak informuje Tygodnik Regionalna, nowosolska prokuratura chce się odwołać od wyroku, bo uważa, że jest zbyt łagodny.