Defibrylatory w autobusach to bardzo dobry pomysł. To jeżdżące zestawy ratujące ludzkie życie. Nigdy nie wiadomo kiedy i gdzie potrzebny będzie przenośny zestaw do defibrylacji. Tak też było w Zielonej Górze, na przystanku przy bibliotece wojewódzkiej.
- Kierowca autobusu linii nr 25 wjeżdżając na przystanek Biblioteka Wojewódzka we wtorek 2 lutego o godzinie 14:25 dostrzegł starszego człowieka leżącego na przystanku. Natychmiast po zatrzymaniu autobusu wysiadł z kabiny pytając stojącą przy nim Panią, czy zostało wezwane pogotowie. Upewniając się, że pogotowie jest w drodze zabezpieczył autobus i rozpoczął reanimację. Po kilku chwilach do naszego kierowcy dołączył przechodzień. Na zmianę reanimowali człowieka używając do tego celu także defibrylatora znajdującego się w autobusie. Kierowca autobusu udzielał pomocy do czasu przyjazdu pogotowia ratunkowego. Całe zdarzenie trwa 15 minut. Po zabraniu starszego Pana do karetki kierowca kontynuował pracę. Był to pierwszy autobus, który wjechał do zatoki od przewrócenia się mężczyzny. Tym bardziej cieszymy się z wzorowej postawy naszego pracownika - wyjaśnia Jacek Newelski z MZK Zielona Góra.
To nie pierwsza tego typu sytuacja, już dwukrotnie defibrylatory umieszczone w autobusach MZK w Zielonej Górze ratowały życie ludziom. W centrum Zielonej Góry 39-letni mężczyzna zasłabł w swoim samochodzie. Zobaczył to Michał Niemczynowski, kierowca MZK Zielona Góra, który od razu ruszył z pomocą poszkodowanemu. Mężczyzna nie miał pulsu i pan Michał rozpoczął jego reanimację. Mężczyźni zatrzymali wówczas miejski autobus, na którego wyposażeniu było AED. W ten sposób reanimowali mężczyznę do czasu przyjazdu zespołu ratownictwa medycznego.