Te wstrząsające zdjęcia mówią wszystko. Suczka była w katastrofalnym stanie. Przed strzyżeniem ważyła prawie 19 kilogramów. Po wszystkim było 3 kilogramy mniej. Jej ciało pokrywała jedna wielka skorupa.
- Sierść wymieszaną z roztoczami, od których pracownik schroniska dostał uczulenia. Im dalej cięliśmy, tym więcej znajdowaliśmy. Zapach amoniaku nieustannie nam towarzysz. Była ziemia, były odchody, była rozpuszczona czekolada w uchu – mówią przedstawiciele stowarzyszenia OTOZ Animals w Zielonej Górze.
To było niesłychanie trudne zadanie. W ruch poszły wszystkie narzędzia, które były pod ręką. Przydał się nawet nóż do tapet. - Cięliśmy wszystkim. Maszynką, nożycami, nożyczkami do bandaży, a nawet nożem do tapet. Trzy osoby i ponad dwie godziny walki – czytamy na profilu stowarzyszenia.
Jak opowiadają wolontariusze, wiele w swoim życiu już widzieli, mieli wiele przypadków zakołtunionych psów, ale jeszcze żaden przypadek nie był tak ciężki.
OTOZ prosi wszystkich ludzi dobrej woli o pomoc w zakupie nożyczek groomerskich, stołu groomerskiego oraz profesjonalnej suszarki. - Zaoszczędzi nie nam, ale przede wszystkim psu przedłużającego się stresu, szamotania się. Będziemy mogli szybciej przywracać komfort życia zwierzętom – czytamy w apelu.