W czwartek 1 kwietnia Szpital Uniwersytecki w Zielonej Górze poinformował, że Narodowy Fundusz Zdrowia każe zwrócić lecznicy aż 7,5 mln zł za to, że w ubiegłym roku szpital nie realizował świadczeń medycznych zgodnie z kontraktem. Na samym wstępie władze szpitala zaznaczyły, że to nie jest żart, chociaż dzisiaj mamy Prima Aprilis.
- Jak nasz szpital miał wykorzystać pieniądze, skoro odgórnie zapadały decyzje np. o wstrzymaniu przyjęć planowych, skoro poszczególne oddziały były wyłączane z pracy powodu zakażeń personelu lub pacjentów, skoro znaczna część naszych medyków stanęła przy coraz liczniejszych łóżkach pacjentów covidowych, zamiast pracować na swoich oddziałach... A koszty funkcjonowania szpitala, zamiast spadać, znacznie urosły – czytamy w komunikacie szpitala.
- Te pieniądze traktowaliśmy jak swojego rodzaju tarczę antykryzysową dla szpitali. Przedsiębiorcom jednak, którzy z takiej tarczy skorzystali nikt pieniędzy nie każe oddawać. To z gruntu niesprawiedliwe i krzywdzące. Mam nadzieję, że decyzja zostanie zmieniona. Nasz szpital nie jest jedyny, który otrzymał taki "prezent" przed świętami - mówi Marek Działoszyński, prezes Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze.
Skąd zwrot 7,5 ml zł do NFZ?
Łączna wysokość kontraktu zielonogórskiego szpitala na 31 grudnia 2020 roku to około 296 mln zł. Z tej kwoty ok. 115 mln zł to tzw. ryczałt (38% całości kontraktu), a 181 mln zł to kwota na świadczenia odrębnie finansowane (m.in. leczenie onkologiczne, programy lekowe, chemioterapia, wszczepianie endoprotez, leczenie zaćmy). Przed pandemią NFZ co miesiąc wypłacał szpitalowi: stałą 1/12 kwoty ryczałtu oraz kwotę za zrealizowane świadczenia odrębnie finansowane.
Wiosną 2020 roku, z uwagi na trwająca pandemię, NFZ zmienił powyższe zasady finansowania. Co miesiąc zaczął szpitalowi wypłacać: stałą 1/12 kwoty ryczałtu oraz 1/12 kwoty wynikającej z umowy na realizację świadczeń odrębnie finansowanych (pomimo ich niewykonania lub tylko częściowego wykonania).
Dlaczego nie było możliwe wykonywanie zakontraktowanych świadczeń?
Z powodu trwającej pandemii m.in. odgórnie wydawane były decyzje o wstrzymaniu lub ograniczaniu przyjęć planowych. Z powodu zakażeń wśród personelu lub pacjentów wielokrotnie ograniczana była działalność poszczególnych oddziałów. Z powodu przesuwania kadry medycznej do pracy na oddziałach covidowych (w marcu 2020 r. mieliśmy 35 łóżek na oddziale chorób zakaźnych, dziś mamy łóżek covidowych w całym szpitalu 284, w tym szpital tymczasowy).
Wsparcie, które okazało się… pożyczką
Pod koniec marca 2021 roku okazało się jednak, że szpital musi do NFZ zwrócić kwotę 7.500.395,85 zł. To pieniądze wypłacone w ub. roku szpitalowi, mimo niewykonywania świadczeń z powyższych powodów.
- Wydawać by się mogło, że to pewnego rodzaju tarcza antykryzysowa dla szpitali. Bo przecież w dobie pandemii nie mogły realizować kontraktów, a równocześnie walcząc z COVID-19, ratując życie i zdrowie Lubuszan, ponosiły ogromne koszty, wynikające z tego, że bez względu na sytuację musiały zachować pełną gotowość. Znacznie wzrosły koszty, m.in. zakupu środków ochrony osobistej, środków do dezynfekcji, mediów, ceny materiałów, gazów, aparatury itd. A także znacznie wzrosły koszty wynagrodzeń dla personelu medycznego, zwłaszcza z tytuły nadgodzin – tłumaczy prezes Działoszyński.