Kapelan szpitalny w dobie pandemii nie wygląda jak ksiądz. Wygląd jak kosmita w kombinezonie, a od reszty personelu odróżnia go tylko napis na plecach. Kapelan Jerzy, od wielu tygodni, każdego dnia ubiera kombinezon, zakłada przyłbice i maskę ochronną i rusza po oddziale covidowym szpitala powiatowego w Drezdenku. Tam, na wizytę księdza czekają ludzie, którzy nie zawsze potrzebują ostatniego namaszczenia. Bardzo często kapelan Jerzy jest jedyną osobą, oprócz personelu, z którą pacjenci mogą porozmawiać.
To nie tylko niesienie sakramentów, rozmowa, ale również towarzyszenie pacjentom przy odchodzeniu. Kapelan Jerzy Hajduga każdego dnia zamienia sutannę na kombinezon ochronny, aby móc, choć na chwilę odwiedzić chorych w szpitalu covidowym.
Codzienne wizyty kapelana Jerzego Hajdugi do ogromne ryzyko dla samego księdza. Ma on świadomość, że może sam zachorować, gdy np. nieprawidłowo zdejmie kombinezon ochronny. Przychodzi na prośbę rodzin pacjentów, pielęgniarek i z potrzeby serca. Nie potrafi pozostać obojętny, gdy w szpitalnych murach czekają pacjenci. Czekają również na zwykłą rozmowę. Spektrum rozmów jest szerokie, bo zależy od chwili. Kapelan poświęca czas na spotkania z lekarzami, rozmowy z pielęgniarkami, bo w nich też jest taka potrzeba.
W tym szczególnie trudnym czasie dla pacjentów, spotkanie z kapelanem Jerzym daje nadzieję na lepsze jutro i siłę do walki. Personel medyczny wraz z księdzem Jerzym Hajdugą stwarza odpowiednią atmosferę. Sprawiają, że pacjenci wiedzą, że są w dobrych rękach. I jak mówi ksiądz Hajduga: „najważniejsze, to nie tracić nadziei”.
Szpitalny kapelan w Drezdenku jest jednym z „Aniołów w szeleszczących kombinezonach”, a jego misja polega na tym, aby umożliwić chorym pojednanie się z bliźnim i z Bogiem. Konsekwentnie realizuje ją, ubierając codziennie kombinezon, aby móc trwać przy chorym i pisząc wiersze, które opowiadają wszystkim o tym jak czuwa na posterunku w szpitalu.